środa, 18 grudnia 2013

"Wsuńcia" i "port USB"



O problemach z nazywaniem „tam na dole” i ograniczeniach języka polskiego kiedyś już pisałam.

Tymczasem… wpadła mi w ręce urocza książeczka pod wiele mówiącym tytułem „Polaków rozmówki o seksie” (czytam ją sobie do snu ;)

Jest to wybór haseł w oparciu o konkurs ogłoszony jakiś czas temu w necie. Zadaniem uczestników było podzielenie się , jakiego nazewnictwa używają w odniesieniu do wszystkich tych „tam na dole” – co tam jest i co tam dziać się może itd. w rozmowie  z lekarzem,  w sypialni i  ze znajomymi.

I cóż się okazuje? Skarżyć to się skarżymy – na ograniczenia języka – ale fantazji nam nie brakuje! W dziale „pochwa” nazewnictwa w rubryce „w sypialni” i „dla znajomych”  od góry do samiuśkiego dołu! Od fauny po florę. Znajdujemy tam zatem:  kicie,  kaczuszki i kokoszki oraz brzoskwinki, cytrynki i kwiatuszki. Melomani mówią o mandolinie,  łasuchy o pierożkach, a ci uduchowieni o świątyni miłości.
Moją uwagę przykuło jednak inne hasło. Początkowo rzuciło mną, bo jak to tak!, ale potem pomyślałam „oj, daj spokój, urocze…”, bo jak inaczej pomyśleć o „wsuńci”? ;)))

A ponieważ ostatnio wznoszę się na wyżyny umiejętności informatycznych, (….no, każdy ma swoje wyżyny ;), mocno przemówił do mnie też zestaw USB (on) + port USB (ona).  I w tym kontekście łatwo domyślić się, co to za aktywność: „klikanie myszki” i „zdejmowanie SIM-locka”? Kto zgadnie? ;))))))))))))

sobota, 7 grudnia 2013

Seksualnośc jako tabu

W odniesieniu do poprzednich postów jest jeszcze jedna uwaga.

Seksualność Twojego dziecka - nie chcesz tego widzieć, nie chcesz tego wiedzieć!

Dlaczego?
Odpowiedź jest nader oczywista:
bo poruszasz się w obrębie tabu.

A czym jest tabu?
Tabu to z definicji szereg norm i zakazów.
Konsekwencją ich złamania jest kara.
Nie można mówić "o pewnych sprawach".
Nie można robić "pewnych rzeczy".
Bo jak powiesz, zrobisz... to kara.
Jaka kara może spotkać Ciebie, dorosłego, gdy jednak to tabu przełamiesz?
To zależy, ale na poziomie psychicznym...
poczujesz duży dyskomfort podszyty lękiem.
                                                                                   Czy może się mylę?


Czy hasło "seksualność" dotyczy Twojego dziecka?



Dzisiejszy post mocno wiąże się z poprzednim, w którym pozwoliłam sobie na refleksje dotyczące tego, jak rozumieć hasło seksualność, czym  różni się ono od płciowości (że w uproszczeniu niczym) i jak się ma do erotyzmu.
Przyczynkiem do poruszenia tego tematu było spostrzeżenie, że gdy rozmawiamy o edukacji seksualnej to w większości jesteśmy na „tak”, ale gdy przychodzi „co do czego”, to bywa różnie. Na przykład uważamy, że akurat nasze dziecko nie przejawia żadnego zainteresowania tematem.
I to mnie mocno zastanawia…

Hipotezy mam dwie:

Hipoteza nr1.
Pytani o te zachowania tak naprawdę nie wiemy, o co chodzi (o co tej Marzenie chodzi?!), a jak podam przykłady, to większość powie „no pewnie!”? Zobaczymy.

Hipoteza nr 2.
Może ogólnie zauważamy jakieś zachowania, ale hm, mimo całej naszej "deklaratywnej" otwartości, nie chcemy tych zachowań widzieć u naszych dzieci. I oczywiście do tego się nie przyznamy ...

Co czujesz na myśl, że seksualność dotyczy także Twojego dziecka?