piątek, 27 września 2013

Do rzeczy




      Wystarczy już tych wstępów. Przejdźmy do rzeczy. Skąd się biorą dzieci? W moim odczuciu to hasło to tylko czubek góry lodowej. Warto, żeby czubek miał solidną podstawę.
      Jako mama  przedszkolaka mam za sobą wzloty i upadki jeśli chodzi o edukację seksualną mojego syna.
Kiedyś wyobrażałam sobie, że wystarczy mieć jako taką wiedzę i trochę otwartości, a wszystko się powiedzie… Tymczasem na własnej skórze doświadczyłam, że wiedzieć, to jedno, a umieć dziecku  przekazać to w taki sposób, żeby mnie właściwie zrozumiało, to drugie. I to drugie – to uzyskanie zrozumienia – to sztuka, do której warto się przygotować!
Przewertowałam niemałą ilość książek, ale to, na co miałam największą ochotę, to były warsztaty dla rodziców. Myślałam: nie ma nic prostszego jak wstukać w Internet odpowiednie hasło i zaraz będę mieć niezliczoną ilość warsztatów poświęconych temu tematowi. Wszak w stolicy jest wszystko!
Cóż. Zawiodłam się. Znalazłam może pojedynczy warsztat gdzieś daleko. Ale nawet bez zapowiedzi następnych takich spotkań...
   A wydaje mi się, że nie jestem jedyną osobą, która mogłaby być tym tematem zainteresowana. Bo o ile można łatwo ułożyć sobie w głowie kwestię odpowiedzi na pytanie „skąd się wziąłem”, to już nie wydaje mi się takie banalne, jak przekazać dziecku informacje o molestowaniu seksualnym, by jednocześnie nie przelać na nie swoich własnych lęków i nie zaszczepić przekonania, że świat to jedno wielkie źródło zagrożenia!
Nie znalazłam takiego warsztatu, więc postanowiłam  sama go przygotować! Ale o tym powiem później…

   Oczywiście wszyscy wiemy, skąd się biorą dzieci – każdy z nas ma swojego przedszkolaka, a niepokalanego poczęcia nie notowano od dwóch tysięcy lat! Nikt już pewnie nie wmawia dzieciom, że wzięły się z kapusty albo przyniósł je bocian, choć spotkałam się z informacją, że obecnie najczęściej mówi się, że dzieci kupuje się w szpitalu. Nie wiem, czy jest to faktycznie najczęstszy sposób wybrnięcia z tematu, ale ta sama osoba, która o tym pisze zauważa, że jest to dla dzieci i mało przekonujące, i niepokojące z uwagi na wyobrażenie pewnej przypadkowości, konieczności oczekiwania i lęk, czy na pewno mnie wezmą…
A jak Państwo zamierzają poradzić sobie z odpowiedzią na pytanie swojej pociechy „Skąd się biorą dzieci”? Czy może mają Państwo tę „godzinę zero” już za sobą?
I jeszcze na koniec, czy możemy być na Ty? :)

czwartek, 26 września 2013

Skąd ten pomysł



Skąd ten pomysł

Gdzie szukać początków? To zależy jak bardzo chcemy drążyć temat.

Pierwszy ślad pamięciowy? Mając jakieś 5-6 lat narysowałam kobietę i mężczyznę jak ich Pan Bóg stworzył. Powiesiłam te dzieła  w centralnym miejscu domu,  żeby uświadomić rodziców. Skąd miałam mieć pewność, że oni WIEDZĄ?!

Potem w szkole średniej miałam jakieś przystosowanie do życia w rodzinie (nie, nie chodzi o przysposobienie obronne…) Zajęcia prowadziła Pani Seksuolog. Pomyślałam: „Hm, fajne to, tak przychodzić do ludzi i rozmawiać z nimi na temat, na którym się człowiek dobrze zna”. No i poszłam na medycynę.

A odkąd mój syn nabył umiejętności mówienia, naczelną wartością naszego kontaktu były długie poważne rozmowy o świecie, życiu i jak to jest z tymi ludźmi.

I temat nabierał mocy…

A właściwie to kim ja jestem?

Ach tak! Wypadałoby się przedstawić.

Nazywam się Marzena Gabrysiak-Wąsowska. Jestem mamą, lekarzem i … nazwijmy to po imieniu: pasjonatką edukacji seksualnej. Mam do zaoferowania ileś tam pochłoniętej wiedzy i sposobów na edukację przećwiczonych chociażby na własnym synu. Chcę  podzielić się tym doświadczeniem. A że wierzę w wartość dialogu, zapraszam do wzbogacających obie strony dyskusji!
Halo, halo, czy ktoś mnie słyszy?

środa, 25 września 2013

Zaczynamy!




W ramach wstępu
Ech, noszę się z tym i noszę. Wreszcie trzeba zacząć!
Drodzy Rodzice!
Rozpoczynam ten blog z myślą o wszystkich Myślących Rodzicach:
-  którzy chcą stanąć na wysokości zadania, gdy z ust ich dziecka padnie pytanie „Skąd się wziąłem?”,
- którym nie wystarczy przekonanie „jakoś to będzie”,
- których ambicji nie zaspokaja odpalenie na DVD „Było sobie życie”,
- którzy nie chcą oddać tego pola rówieśnikom swoich dzieci reprezentujących wiedzę bogatą, acz niekoniecznie zgodną z prawdą,
- którzy nie chcą zostawiać edukacji seksualnej swojego dziecka na czas, kiedy ono samo trafi na różne niesprawdzone głupoty w Internecie,
- którzy chcą uniknąć błędów swoich rodziców i zaoferować dzieciom edukację  bardziej wartościową niż ta, której sami doświadczyli,
-którym nie jest obojętny temat seksualnego bezpieczeństwa dziecka,
-którzy chcą umieć sensownie reagować na przejawy seksualności swoich dzieci bez niepotrzebnej paniki,
-którzy cenią tę sferę życia wystarczająco wysoko, by chcieć dać swojemu dziecku gruntowne podstawy… do czego? Nie, nie do tego, by nie było niechcianych ciąż, chorób i tym podobnych, choć to też ważne, ale dać podstawy do zbudowania pozytywnego obrazu seksualności  - no, zwyczajnie, żeby się tym seksem umieć cieszyć!
Do tych wszystkich Rodziców, którym zależy na świadomej edukacji seksualnej swoich dzieci kieruję ten blog!