Dzisiejszy post mocno wiąże się z poprzednim, w
którym pozwoliłam sobie na refleksje dotyczące tego, jak rozumieć hasło
seksualność, czym różni się ono od
płciowości (że w uproszczeniu niczym) i jak się ma do erotyzmu.
Przyczynkiem do poruszenia tego tematu było
spostrzeżenie, że gdy rozmawiamy o edukacji seksualnej to w większości jesteśmy
na „tak”, ale gdy przychodzi „co do czego”, to bywa różnie. Na przykład
uważamy, że akurat nasze dziecko nie przejawia żadnego zainteresowania tematem.
I to mnie mocno zastanawia…
Hipotezy mam dwie:
Hipoteza nr1.
Pytani o te zachowania tak naprawdę nie wiemy, o co
chodzi (o co tej Marzenie chodzi?!), a jak podam przykłady, to większość powie
„no pewnie!”? Zobaczymy.
Hipoteza nr 2.
Może ogólnie zauważamy jakieś zachowania, ale hm,
mimo całej naszej "deklaratywnej" otwartości, nie chcemy tych
zachowań widzieć u naszych dzieci. I oczywiście do tego się nie
przyznamy ...
Co czujesz na myśl, że seksualność dotyczy także
Twojego dziecka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz