Wystarczy już tych wstępów. Przejdźmy do rzeczy. Skąd się
biorą dzieci? W moim odczuciu to hasło to tylko czubek góry lodowej. Warto,
żeby czubek miał solidną podstawę.
Jako mama przedszkolaka
mam za sobą wzloty i upadki jeśli chodzi o edukację seksualną mojego syna.
Kiedyś wyobrażałam sobie, że wystarczy mieć jako taką wiedzę
i trochę otwartości, a wszystko się powiedzie… Tymczasem na własnej skórze
doświadczyłam, że wiedzieć, to jedno, a umieć dziecku przekazać to w taki sposób, żeby mnie
właściwie zrozumiało, to drugie. I to drugie – to uzyskanie zrozumienia – to
sztuka, do której warto się przygotować!
Przewertowałam niemałą ilość książek, ale to, na co miałam
największą ochotę, to były warsztaty dla rodziców. Myślałam: nie ma nic
prostszego jak wstukać w Internet odpowiednie hasło i zaraz będę mieć
niezliczoną ilość warsztatów poświęconych temu tematowi. Wszak w stolicy jest
wszystko!
Cóż. Zawiodłam się. Znalazłam może pojedynczy warsztat
gdzieś daleko. Ale nawet bez zapowiedzi następnych takich spotkań...
A wydaje mi się, że nie jestem jedyną osobą, która mogłaby
być tym tematem zainteresowana. Bo o ile można łatwo ułożyć sobie w głowie
kwestię odpowiedzi na pytanie „skąd się wziąłem”, to już nie wydaje mi się
takie banalne, jak przekazać dziecku informacje o molestowaniu seksualnym, by
jednocześnie nie przelać na nie swoich własnych lęków i nie zaszczepić
przekonania, że świat to jedno wielkie źródło zagrożenia!
Nie znalazłam takiego warsztatu, więc postanowiłam sama go przygotować! Ale o tym powiem
później…
Oczywiście wszyscy wiemy, skąd się biorą dzieci – każdy z
nas ma swojego przedszkolaka, a niepokalanego poczęcia nie notowano od dwóch
tysięcy lat! Nikt już pewnie nie wmawia dzieciom, że wzięły się z kapusty albo
przyniósł je bocian, choć spotkałam się z informacją, że obecnie najczęściej
mówi się, że dzieci kupuje się w szpitalu. Nie wiem, czy jest to faktycznie
najczęstszy sposób wybrnięcia z tematu, ale ta sama osoba, która o tym pisze
zauważa, że jest to dla dzieci i mało przekonujące, i niepokojące z uwagi na
wyobrażenie pewnej przypadkowości, konieczności oczekiwania i lęk, czy na pewno
mnie wezmą…
A jak Państwo zamierzają poradzić sobie z odpowiedzią na
pytanie swojej pociechy „Skąd się biorą dzieci”? Czy może mają Państwo tę
„godzinę zero” już za sobą?
I jeszcze na koniec, czy możemy być na Ty? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz